Wczoraj był wielki dzień, jedyny taki w całym roku, a mnie nie było w domu :( Kiedy w końcu wieczorem dotarłam, Dziewczyny były tak zmęczone (zapewne całodziennym świętowaniem), że na nic już nie miały siły. Obchody przełożyły zatem na kolejne 364 dni.
Dzisiaj zatem post w całości poświęcony Im. Ich codzienna pomoc w szyciu jest bowiem nieoceniona. I nieważne jest, że brak przeciwstawnych kciuków utrudnia Im jakąkolwiek pracę manualną, że po ich interwencji sznurek nie nadaje się już do niczego, a koraliki bezpowrotnie giną pod kanapą, że w momencie gdy zszywam najtrudniejszy zawijas, Im właśnie zachciewa się jeść (tu! teraz! natychmiast!), albo wyjść, albo po prostu postać chwilę w otwartych drzwiach. Ważne jest, że stale dbają bym zbyt długo nie tkwiła w bezruchu i nie zapomniała o rzeczach ważnych (o NICH!).
Wczoraj był wielki dzień, Dzień Kota :)
A teraz ciii.... bo kotek już śpi :)